Jak nie zrobić dziecka?

Krótka przerwa i przez cały ten czas dylemat, o czym napisać kolejny tekst? Tematów w głowie mam pełno, na niektóre jeszcze za wcześnie, inne muszę jeszcze dogłębnie przemyśleć, do niektórych nie mogę wymyślić tytułu, a i są takie, dla których fejm jeszcze za mały, żeby się o nich rozpisywać. Dzisiaj na tapecie edukacja seksualna, ale też poniekąd reforma systemu edukacji, czy coś….

Najpierw edukacja seksualna, co zrobić, żeby nie skończyć z gównem na twarzy? Bo nie oszukujmy się nasza ręka, jak i ciało od stóp po szyje tonie w nocniku. Trzeba by wprowadzić do szkoły prawdziwą edukacje seksualną, nie te pesudo przedmioty, które są uczone przez Pana od W-F, albo katechetkę, która używa kalendarzyka i jest w piątej nieplanowanej ciąży. Prawdziwy obowiązkowy przedmiot, prowadzony przez prawdziwych wykształconych seksuologów, pieniądze na to by się znalazły, przecież na pisiąt+ są. Najlepiej wprowadzić to już w gimbazie… ekhm to będzie chyba teraz siódma klasa podbazy. Pewnie prawica zaraz by się na mnie zesrała żarem, a czemu tak wcześnie, że młodzież demoralizować chcem i wogle…. Sorry, ale na demoralizację to już za późno, zwłaszcza, że pewnie już połowa z tych gówniaków dawno zahaczyło o prawdopodobne niechciane dziecko, o ile tylko zahaczyło. Także, albo żyjemy prawicowym planem Dzieci mają dzieci, albo uczymy te dzieci do czego służą gumki i czym w ogóle jest seks, seksualność, ludzkie ciało… Błagam was, jestem waginosceptykiem, ale jednak podstawową wiedzę wypadałoby posiadać po szkole, a ja się dowiaduje w wieku prawie dwudziestu pięciu lat, że kobieta nie musi wyciągać tampona sikając i to tylko dlatego, że jakoś zacząłem nad tym rozkminiać nudząc się w pracy, dziękuję Ci polski systemie edukacji.

Mam nadzieję, że nie będę musiał więcej rozwijać powyższego tematu. Lecim dalej. Jak już edukacja seksualna się zadomowi do szkoły, to trzeba będzie wprowadzić do szkół psychologów. No w końcu i tak nam się szkolą ich całe tony i marnują się w McDonaldzie. Mówiąc psycholog mam na myśli prawidzwych ludzi z tytułem magistra psychologii, a nie Panią Grażynę, co to uczyła polskiego, ale ją zwolnili bo za dużo polonistów w szkole było. Nie raz i nie dwa czytałem w internetach historię o tym, co potrafią odpieprzyć szkolni psychologowie. Ty im mówisz, że Cię rodzicę gnębią i tłuką, albo, że chcesz się zabić, a ci dzwonią do twoich starych i im mówią o tym co właśnie usłyszeli, dafuq?! Żeby skończyć z patologią w szkole, trzeba zacząć od szkoły i psycholodzy zdecydowanie mogą w tym pomóc.

Następny krok, jesli idzie o edukacyjne reformy, to podwyżki dla belfrów. Serio im się ta kasa należy, nie to co PiSlamistom… W końcu to przecież nauczyciele odpowiadają w głownej mierze za to, jakie później jednostki łażą po tej cebulandii. Przy okazji rozszerzył bym nauczycielom uprawnienia, na przykład pozwolił wyrzucać uciążliwych uczniów z lekcji, no bo niestety za kary cielesne to by mnie całe społeczeństwo zjadło więc o tym nie ma mowy ;P Ale żeby nie było tak pięknie, nauczyciele musieliby się poddawać powiedzmy co pół roku, może rok ocenie psychologiczno psychiatrycznej, bez której nie będzie możliwa dalsza praca w zawodzie. Dodatkowo wprowadziłbym niezapowiedziane kontrole na lekcjach i możliwośc wizytacji lekcji przez rodziców(pod warunkiem, że nie przeszkadzają), wszystko to by pozbywać się patologicznych sadystów ze szkół, o których to często można przeczytać gdzieś w internecie. Oczywiście, żeby nie było, że robię nagonkę czy coś, wprowadziłbym możliwość nagrywania lekcji przez nauczycieli, żeby w razie czego mieli dowody na to, że twoje dziecko nie jest idealne i nie ma nagannego zachowania bo tak. Uczniowie też mogliby nagrywać nietypowe zachowania nauczycieli. Jednak jeżeli jakiekolwiek nagrania trafiłyby do internetu, czy to uczniowskie czy to nauczycielskie, wtedy opdowiedzialnośc karna murowana. Na koniec wprowadziłbym jeszcze okresową ocenę nauczycieli, przeprowadzaną przez organy zewnętrzne, gdzie uczniowie co semestr ocenialiby nauczycieli w skali punktowej, co także by się przekładało na jego dalsze losy, ale nie byłoby czynnikiem decydującym, tutaj nadal najważniejsza jest ocena psychologiczna i inne składowe.

Kolejna rzecz, którą bym zmienił, to zdecydowana zmiana podstawy programowej, raz a porządnie i oby na długie lata. Długa przemyślana reforma, która nie będzie szkoliła debili, którzy nie umieją po 12-15 latach szkoły totalnie nic. Szkoły powinny uczyć rzeczy przydanych, kreatywności i myślenia, dlatego zdecydowanie nie byłoby obowiązku prowadzenia lekcji w standardowy sposób, niech nauczyciele się wykarzą i zainteresują uczniów swoim przedmiotem, niech pokażą, ze warto mieć zainteresowania. Jeżeli ktoś uzna, że coś w podstawie programowej jest zbędne, może to pominąć albo spłycić i zrobić coś ważniejszego, pożyteczniejszego, niech tylko da znać gdzie trzeba. Od razu szkoły stały by się atrakcyjniejszym miejscem, a dzieciaki po szkole nie byłyby bezmózgimi robotami. Ponadto wyrzuciłbym religę ze szkoły, od katechezy jest kościół, a w szkole mają się ludzie uczyć rzeczy przydatnych, a nie być poddawanymi praniu mózgu, mówię z autopsji. Jeżeli już to wprowadziłbym religioznawstwo, żeby uczono się o religiach, a nie uczono religii…

I ostatnia, najważniejsza rzecz. Koniec z prawnym obowiązkiem szkolnym, co to to nie. Nie chcesz chodzić to szkoły? Nie musisz. Oczywiście jeżeli twoja rodzina to patologia, która nie pozwala Ci chodzić do szkoły wystarczy to zgłosić. Ewentualnie gdy jesteś pod opieką mopsu czy innej pomocy społecznej, to wtedy oni mogą decydować o tym czy będziesz chodzić do szkoły. Ale od 13 roku życia, sam możesz zdecydować czy chcesz chodzić do szkoły czy nie, prawdopodobnie jesteś za głupi na tę decyzję, no ale cóż, na strefie może cię przyjmą.

Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem, ale na ten moment sam nie wiem.
Pozdrawiam wszystkich z anonimowych, którzy pomogli w zebrani materiału i przedstawili swoje historie.

Puchacz